poniedziałek, 27 września 2010

Misy tybetańskie i relaks pod kocykiem:-)

Tydzień chorowania dal mi się we znaki, a jeszcze bardziej powrót do pracy:-(
Dzień zaganiany i z nosem w papierach nie swoich na dodatek. Ale tak z nienacka oddelegowana zostalam wraz z Agatą i za Jej sprawą jednoczesnie:-)na szkolenie, kurs...nie do końca wiedzialam jaki, ale co każą to jadę!
Zdyszane, bo oczywicie spóźnione wpadlysmy do sali gdzie pod kocykami, na materacach polegiwalo kilkanascie kobitek, a na srodku siedzial PAN...zajęlysmy swój kawalek materaca, dostalysmy kocyk i czekalysmy co będzie dalej. Relaksacja:-) Ów pan w bardzo nietypowym stroju, nie odzywający się ani slowa rozpocząl grę, spiew i wydawanie przeróżnych dzwięków z jeszcze bardziej przedziwnych instrumentów. Nietypowe to bylo przeżycie, zmęczylam się okrutnie tym leżeniem i sluchaniem, bitwa z myslami, skurcze w żolądku, dziwne stany umyslu...sama nie wiem jak to nazwać. Z takimi mieszanymi uczuciami zakończylam seans MUZYKOTERAPI HOLISTYCZNEJ prowadzony przez slawę w tej dziedzinie dr Lubomira Holzera. Zapraszam do odwiedzenia strony o Jego pasji i życiu. Poczuć się nie da, ale można zobaczyć to, co dla mnie dzisiejszego dnia bylo niewątpliwie ...przedziwne

1 komentarz: